Przez wiele lat pracowałam w biurze, odnosząc wrażenie, że jestem w nieustannym biegu. (...) Wszyscy musieliśmy dawać z siebie maksimum, często kosztem własnego wolnego czasu, a wręcz zdrowia.
W tamtych latach było czymś powszechnym, że kobieta po urlopie macierzyńskim nie miała do czego wracać, gdyż na jej miejsce zatrudniano nową osobę. Gdy pracodawca oczekiwał obecności w biurze, nawet jeśli miało się katar, kaszel czy temperaturę. Grypa? A kogo to obchodziło! Ważniejsza była praca, terminy składania sprawozdań i deklaracji w urzędach. Mobbing stanowił martwy zapis w kodeksie pracy, a urlop często „sprzedawało się" za dodatkową premię, ponieważ o jego pełnym wykorzystaniu nie było mowy. Zresztą cóż to był za problem, by nieco „zmodyfikować" listę obecności? A gdy już się otrzymało kilka upragnionych wolnych dni, to i tak należało być „pod telefonem". Pewnego dnia policzyłam odebrane połączenia z pracy w ciągu jednego dnia urlopu. Było ich blisko trzydzieści. Tak, takie standardy obowiązywały na przełomie milenium i nawet jeszcze jakiś czas później. Wciąż dokądś się spieszyłam. Musiałam zdążyć na autobus, tramwaj, irytowałam się, tkwiąc w samochodzie stojącym w ulicznym korku. Zaaferowana nieustającą pogonią, niemalże nie zauważałam zmienności pór roku, nie miałam czasu, by posłuchać śpiewu ptaków, czy tak po prostu spojrzeć w niebo na przepływające nad głową obłoki. Liczyło się tempo.
Więcej przeczytasz w pierwszym numerze magazynu "Z kobiecej strony".
AUTOR:
Edyta Świętek - z urodzenia wynika, że Krakowianka, od czasu po maturze mieszkanka Niepołomic. Z wyróżnieniem ukończyłam zarządzanie firmą w Krakowskiej Akademii im. A. Frycza-Modrzewskiego. Przez wiele lat pracowałam w biurze, aktualnie ten etap życia uważam za zamknięty. Prywatnie jestem szczęśliwą matką i żoną. Uwielbia długie spacery z mężem. Jestem miłośniczką literatury, filmów dokumentalnych, dobrej muzyki oraz zwierzaków. Pisanie to moja pasja i spełnione marzenie, sposób na życie i źródło radości. Lubię, gdy czytelnik przegląda się w kartach powieści tak, jak w zwierciadle. Intryguje mnie złożoność ludzkiej natury: wszystkie pierwiastki dobra i zła, które kiełkują, wydając plon w postaci czynów. Inspirację do tworzenia znajduję wszędzie: w krakowskich tramwajach, drobiazgach, dnia codziennego, dialogach zasłyszanych na ulicy, a przede wszystkim w wyobraźni, która nie zna granic.
Powrót