Przekonanie, że prawdziwymi przestępcami mogą być jedynie faceci przetrwało wiele wieków i dopiero w ostatnim czasie jakby zaczęło tracić swą moc. I traci ją w tempie lawinowym. Oto „Krótki film o damskim zabijaniu".
ROZPRUWACZ I BABCIA
Przenieśmy się w czasie o prawie dwa tysiące lat. Postrachem XIX-wiecznego Londynu był, oczywiście, Kuba Rozpruwacz. Do dziś jest on „ikoną" seryjnego zabijania, natchnieniem dla pisarzy i filmowców, a także obiektem studiów kryminologicznych. O wiele mniej znana jest, żyjąca pół wieku później, Nannie Doss, do której przylgnął dość perwersyjny pseudonim „Chichocząca Babka". Otóż pani Doss, mieszkanka Alabamy o miłej aparycji, na przestrzeni ćwierćwiecza wysłała do nieba jedenastu członków swojej rodziny – między innymi dwie córki, czterech mężów, matkę... W przeciwieństwie do Rozpruwacza posługiwała się nie nożem, ale arszenikiem (wypromowanym w powieściach przez niezwykle wówczas popularną pisarkę Agathę Christie). Czyli, w jakimś sensie, czerpała z tradycji starożytności – wtedy też truli, gównie cykutą. Dziś o tej dość potwornej postaci niewielu pamięta. A przecież, w przeciwieństwie do Kuby Rozpruwacza, ona naprawdę żyła i naprawdę stanęła przed sądem. To właśnie przed obliczem sprawiedliwości miała zwyczaj... chichotać.
Jeśli zaś chodzi o londyńskiego kilera, nie ma pewności, czy naprawdę istniał – być może działalność kilku zabójców została „ucieleśniona" w jednej postaci. Postaci, której istnienia nie da się udowodnić.
Kolejny przykład – kiedy pada hasło „seryjny zabójca z Rosji", niemal wszystkim przychodzi na myśl osoba Andrieja Czikatiły. Rzeczywiście facet zasłużył na swą ponurą sławę – w ciągu kilkunastu lat (1978–1990) Czikatiło zgładził wiele osób. Trudno ocenić rzeczywistą skalę jego działalności – sam przyznał się do 56 „głów", podczas gdy milicja była w stanie doliczyć się jedynie nieco ponad trzydziestu. Ostatecznie prokurator oskarżył go o 53 zabójstwa. Nawiasem mówiąc, seryjni mordercy – jeśli już i tak wiedzą, że nie „wyślizgają się" od odpowiedzialności z artykułu 148 Kodeksu karnego („kto zabija człowieka"), mają skłonność do „podbijania" swoich osiągnięć, do podawania zawyżonych wartości. Tyle, jeśli chodzi o Czikatiło.
W podobnym czasie Rosją wstrząsnęła seria zabójstw, które popełnił, jak się później okazało, gang Amazonek. Dlaczego Amazonek? Bo pierwsze skrzypce grały w nim kobiety, a szczególnie jego szefowa, Inesa Tarwerdijewa. Gang powstał w Stawropolu i miał – jak to bywa w przypadku mafii – charakter rodzinny. W jego skład, oprócz Inesy, wchodziły także jej córki: Wiktoria oraz Anastasia, która w momencie powstania grupy liczyła sobie... trzynaście lat. Poza tym do pań Tarwerdijewych dołączyła jeszcze Anastasia Sinelnik, siostra partnera Inesy, Romana Podkopajewa. Gang przemieszczał się po kraju i zabijał na oślep – raz trafił im się wysoki urzędnik państwowy i jego żona, a innym razem dwie nastolatki. Amazonki (jak nazywały je media) prawdopodobnie były na bakier z literaturą, szczególnie z kryminałami Agathy Christie, bo zamiast arszeniku preferowały broń palną długą, także maszynową i noże (ech, ten Tarantino, ależ popsuł świat! Komu przeszkadzały staromodne, kameralne skrytobójstwa o opóźnionym działaniu?).
Więcej przeczytasz w pierwszym numerze magazynu „Z Kobiecej Strony".
AUTOR:
Artur Górski – dziennikarz, pisarz, autor głośnej serii „Masa o polskiej mafii" oraz wielu innych książek z literatury faktu, m.in. „Ruska mafia" czy „Pięść Dawida". Autor serialu audio „Dorwać gangstera". Laureat nagrody Bestsellery Empiku za 2014 rok. Twórca magazynu „Focus Śledczy", redaktor prowadzący „Historii bez Tajemnic".
Powrót