Postanowienia noworoczne albo się kocha, albo nienawidzi. Zdecydowana większość ludzi traktuje wejście w nowy rok, jak wyciągnięcie z ryzy całkiem nowej, pustej kartki. Słynne i nieco żartobliwie traktowane „nowy rok, nowa ja" wybrzmiewa 1.01 niemalże chóralnie, na całym świecie.
Niestety niewiele osób traktuje styczniowy zryw poważnie i dopina wszystko co było na liście „to do". W marcu większość już nawet nie pamięta, że jakąś listę „to do" miała, a jeśli zapytasz, dostaniesz poczęstunek z zażenowanej miny, rozbieganego wzroku i cichego „hehe no nie poszło".
Dla takich jak my marzec jest cmentarzyskiem postanowień. Co mieliśmy zrobić albo poszło w piach, albo dokładnie w tym momencie tam zmierza. Dlatego, zamiast samobiczować się z powodu porażki posłuchaj głosu rozsądku – czyli nas - nie oszukujmy się!
Jeśli nie masz nic wspólnego ze wspinaczką,
nie planuj wyprawy na Everest!
A prościej mówiąc – zabierając się do planowania pierwszych miesięcy roku, jesteśmy jak bezdzietni ludzie opowiadający niestworzone historie na temat tego jakimi będą rodzicami. Okej, to nie było powiedziane prościej, ale wiesz o co nam chodzi. Nie mierzymy sił na zamiary, a dajemy się ponieść emocjom, bo przecież zaczynamy od nowa, a jak zaczynać to z przytupem i tadam. Marzec weryfikuje nas jak zły. Jeśli z marszu nałożysz na siebie oczekiwania z kosmosu, to niechybnie przygniotą Cię 10.01.
Nie wysyłaj postanowień na cmentarzysko!
Pomysł by coś zmienić był świetny, jedynie wykonanie wymaga troszkę podszlifowania. Moglibyście teraz zapytać – „Po co nam to piszecie, skoro już dawno po ferworze noworocznego planowania?". Być może nie wiecie, ale jest taka niepisana zasada zrywów do zmiany, życia, nawyków etc. Pierwszy to właśnie styczeń, a drugi to marzec. Wszystko budzi się do życia, słońce częściej pokazuje się zza chmur, trawa się zieleni. W powietrzu czuć wiosnę, więcc zaczyna się fala głosów nawołujących do robienia formy na lato. Zaczynasz wszędzie otrzymywać bodźce do działania. Nagle budzisz się zlana potem, notująca coś zawzięcie przy biurku, raz po raz przygryzająca ołówek i bach! W nowym zeszyciku wielkimi literami zapisane „TO DO LIST". Nie masz pojęcia skąd masz ten zeszyt, ani nawet kiedy do tego biurka usiadłaś, ale słowo się rzekło! Jesteśmy tu po to, by złapać Cię za wyrywającą się do planera rękę i powiedzieć:
ODDYCHAJ! Zaplanuj tylko to, co naprawdę jesteś w stanie zrealizować. Zanim przejdzie Ci przez myśl, że możesz zrobić WSZYSTKO, zastanów się czy na pewno znajdziesz na to czas i zdrowie.
Jeden kroczek na raz!
Wybierz jedną – dwie rzeczy. Sprawdź czy naprawdę masz ochotę umieszczać je w swoim życiu na stałe i dopiero wtedy dorzuć następne. Unikniesz w ten sposób przygniecenia „obowiązkami", które narzuciłaś sobie w dobrej wierze, ale odbijają Ci się czkawką z poczucia winy. Przykładowo, chcesz chodzić na siłownie i zacząć zdrowo się odżywiać. Zamiast od razu robić treningi 7 dni w tygodniu spróbuj pojawić się tam chociaż 2-3 razy. To samo tyczy się diety. Jeśli poprzednio nie udało Ci się jej utrzymać dłużej niż tydzień, to być może dobrym sposobem będzie wprowadzenie na początku dwóch zdrowszych posiłków zamiast restrykcyjnej diety?
Jesteś warta swojego czasu!
Nie rezygnuj tylko dlatego, że coś nie wyszło. Spróbuj raz jeszcze, ale nieco inaczej. To nic złego zmieniać zdanie i szukać dla siebie innych ścieżek. Chcesz znaleźć nowe hobby, ale okazało się, że nie umiesz rysować? Spróbuj dziewiarstwa, a nuż okaże się, że jesteś w tym niesamowita. Cokolwiek wybierzesz, nie bój się skakać z kwiatka na kwiatek. Każda próba to rozwój, bo nawet jeśli ostatecznie nie będziesz Matejką robienia na drutach, to dowiesz się o sobie nowej rzeczy. A marzec mimo, że początkowo jest cmentarzyskiem postanowień, to często po godzinach robi za ojca chrzestnego nowych :p!
autor: s0ymel
https://www.instagram.com/s0ymel/
Powrót